niedziela, 29 września 2013

XXVI niedziela zwykła

Am 6,1a.4-7; Ps 146; 1 Tm 6,11-16; Łk 16,19-31

Wiele w tej przypowieści prostych podziałów: bogacz i biedak, cierpienie i pocieszenie, życie i śmierć, otchłań i niebo.
Czy więc jej sens jest równie oczywisty?

Każdy cierpiący pójdzie do nieba?
Bogaci zostaną ukarani?
Cierpienia należy znosić w milczeniu, bo kiedyś przyjdzie pocieszenie?
Bogactwa nie są nic warte, bo po śmierci i tak nie zaspokoją pragnień?

O czym jest ta przypowieść?

Scena pierwsza:
Żył pewien człowiek bogaty. Majątek był dla niego dowodem na Boże błogosławieństwo. Dlaczego Bóg miałby mu nie błogosławić? Był przecież pobożny, przestrzegał Prawa. Omijał więc z daleka żebraka pokrytego wrzodami, choć ten leżał u bramy jego pałacu. Choć Łazarz był tak blisko, bogacz nie mógł się do niego zbliżyć. Łazarz - pokryty wrzodami, lizany przez psy - był nieczysty. Pobożny bogacz nie przekroczył Prawa, którego wypełnianie dawało mu błogosławieństwo.
Żyli tak blisko siebie, po dwóch stronach bramy. Oddzielenie Prawem okazało się nie do przebycia.

Scena druga:
Umarł pewien człowiek bogaty. Męki w Otchłani były dla niego nie do zniesienia. Faktycznie jednak - za życia był pobożny. Pogrążony w mękach zauważa i rozpoznaje Abrahama, nazywa go ojcem! Co więcej, okazuje się, że także ten, który kiedyś leżał u bram jego pałacu, nie jest mu obcy - zna go przecież po imieniu.
Dopiero teraz widzi, czym jest przepaść nie do przebycia.

Problemem nie jest przestrzeganie Prawa.
Problemem jest przeświadczenie, że samym moim staraniem mogę osiągnąć niebo.
A tymczasem - pocieszenie pochodzi z Miłości.
Z wzajemnej miłości ludzi i z miłości, jaką Bóg ma ku nam.

piątek, 27 września 2013

piątek XXV tygodnia zwykłego

Ag 1,15-2,9; Ps 43; Łk 9,18-22

Można było znać Pisma i Go nie poznać.
Można było o Nim mówić i nie dosięgać prawdy.
Można było za nim chodzić i pozostawać daleko.

Aby Go rozpoznać, trzeba z Nim być.

poniedziałek, 23 września 2013

poniedziałek XXV tygodnia zwykłego

Ezd 1,1-6; Ps 126; Łk 8,16-18

Światła nie zapalam dla siebie. Zapalam i spalam świece dla innych.
Wszelkie próby zatrzymania światła tylko dla siebie, schowania go przed innymi, sprowadzają ciemność. Świeca ukryta pod garncem nie tylko nie świeci dla innych, ale i sama - pozbawiona powietrza - gaśnie.

Tak samo jest z każdym dobrem, które mam. Prawdziwie mam je wtedy, gdy potrafię je oddać. Wtedy wraca pomnożone. Gdy próbuję je zatrzymać jedynie dla siebie, znika. Wydaje mi się, że je mam (bo przecież świeci w ukryciu!), ale i to zostanie mi zabrane...